Strefa gwiazd

27 maj 2013
Aktor opowiada nam o swojej pracy na planach seriali "Hotel 52" oraz "Pierwsza miłość", jak się relaksuje po ciężkim dniu, dlaczego dbanie o ciało wcale nie jest niemęskie i z jakich zabiegów chętnie korzysta.
P.: Sporo czasu spędził Pan na planie serialu „Hotel 52”. Może Pan opowiedzieć najzabawniejszą historię, która się Panu przydarzyła na planie?
Krzysztof Kwiatkowski: Spośród wszystkich zabawnych scen i wpadek w trakcie kręcenia „Hotelu 52”, szczególnie zapamiętałem jedną, która zapisała się już na zawsze w żargon „hotelowej” ekipy. Kręciliśmy jedną z ostatnich scen w odcinku, który opowiadał o strzelaninie w hotelu. Do Natalii, która pojawia się w lobby podchodzi Artur, proponując, iż może szybko wezwać ochronę. Tutaj Laura Samojłowicz dosyć zaskakująco odpowiedziała – „ale my przecież nie mamy recepcji...”, zamiast – „nie mamy ochrony”. I od tej pory Hotel 52 funkcjonuje w świadomości pracowników jako hotel bez recepcji.
P.: Stał się Pan osobą medialną, jak Pan sobie radzi z popularnością?
K.K.: Popularność jest dla mnie przede wszystkim sympatycznym dodatkiem do tego, czym się zajmuję. Oczywiście zdarza się, że od czasu do czasu ktoś mnie rozpozna czy poprosi o autograf, ale generalnie wciąż udaje mi się zachować pewnego rodzaju anonimowość, którą niezwykle sobie cenię.
P.: Każdy potrzebuje chwili odpoczynku i każdy ma na to inny sposób. Co Pana najbardziej relaksuje?
K.K.: Jak przystało na „pożeracza” książek, bardzo dużo wolnego czasu poświęcam na czytanie. Lubię również słuchać muzyki oraz, jeżeli jestem w odpowiednim nastroju, gram na pianinie i gitarze akustycznej.
P.: Jaką Pan ostatnio przeczytał książkę i może ją polecić?
K.K.: Polecam książkę Marka Wałkuskiego "Wałkowanie Ameryki". Widać, że autor oprócz głębokiej fascynacji Stanami Zjednoczonymi, posiada również wspaniały dar refleksji i humoru, które umiejętnie przelewa na papier i uwodzi czytelnika. Poza tym każdy rozdział, traktujący o innej stronie Ameryki, jest niezwykle wyczerpujący i poparty solidnymi danymi historycznymi, literackimi i tymi najważniejszymi, pochodzącymi z codziennego życia.
P.: Czy uważa Pan za niemęskie regularne dbanie o ciało i kondycję fizyczną przez mężczyzn?
K.K.: Wręcz przeciwnie. Sądzę, że regularne dbanie o ciało i kondycję jest podstawą dobrego samopoczucia fizycznego i psychicznego. Sprawne, wytrenowane ciało daje pewność siebie i komfort, bez którego trudno funkcjonować we współczesnym świecie. Dynamika naszego życia, obowiązki, zadania wymagają od nas i od naszych organizmów nieustannej gotowości i pracy na najwyższych obrotach. Warto zdać sobie sprawę, że nasze ciało, tak jak każdy instrument, musi działać w pełnej harmonii wszystkich elementów.
P.: Z jakich zabiegów korzystał Pan do tej pory?
K.K.: Jak tylko nadarzy się okazja, lubię odwiedzić saunę, intensywnie pływać na basenie i od czasu do czasu oddać się zbawiennym właściwościom masażu.
P.: A z jakiego zabiegu nigdy by Pan nie skorzystał?
K.K.: Andrzej Stasiuk w którymś z wywiadów powiedział, że „mężczyzna powinien się ścierać, dojrzewać, że właściwością mężczyzny jest śmierć, która jest rezultatem zmagania się ze światem i z samym sobą”. Idąc za tymi słowami, nie jestem zwolennikiem inwazyjnego poprawiania wyglądu przez mężczyzn, stosowania jakichś poważnych zabiegów estetycznych wpływających na ogólny wizerunek. Pochwalam regularną pracę nad sobą i dbanie o siebie, ale w sposób przemyślany i świadomy.
P.: Sport to zdrowie. Zatem czy są jakieś dyscypliny sportu, które uprawia Pan regularnie?
K.K.: Charakter mojej pracy nie pozwala mi na regularne uprawianie sportu. Mimo to, w wolnych chwilach staram się odwiedzać pływalnię, siłownię i mojego trenera personalnego, z którym pracujemy nad doskonaleniem moich pięściarskich umiejętności.
P.: Często obsadzany jest Pan w rolach amantów. Czy w życiu prywatnym cieszy się Pan również dużym powodzeniem u kobiet?
K.K.: Myślę, że ocena tego, czy mam powodzenie u kobiet czy też nie, nie należy do mnie. Należałoby zapytać moich znajomych. Ja w każdym razie nie mam problemów z dogadywaniem się z płcią piękną i przebywaniem w jej towarzystwie.
P.: Pana partnerka nie jest związana z show biznesem, jak Państwo się poznali?
K.K.: Poznaliśmy się w krakowskim Teatrze Stu, tuż po spektaklu „Sonata Belzebuba”, na który Kinga przyszła wraz z grupą swoich znajomych.
P.: Rola dr Natana Wójcika w serialu „Pierwsza miłość” to nowe wyzwanie. Czy przed tą rolą przygotowywał się Pan jakoś do wejścia w skórę lekarza?
K.K.: W serialu „Pierwsza miłość” gram lekarza internistę, który w zasadzie dopiero zdobywa doświadczenie w swoim zawodzie. Pomimo młodego wieku, prowadzi już pacjentów z poważnymi problemami zdrowotnymi. Wobec tego sporo czytałem na temat studiów medycznych, interny jako bardzo pojemnej specjalizacji, która wymaga rozległej wiedzy z wielu dziedzin nauk medycznych. Jednym z uzasadnień tak młodego wieku lekarza, może być to, że w wybranym przez siebie kierunku był bardzo uzdolniony, wobec czego nadzwyczajnie szybko zakończył studia, staż i specjalizację. W taki sposób myślę o Natanie, o jego cechach charakteru i osobowości, i to właśnie próbuję przemycić w jego wizerunku ekranowym.
P.: Serial „Pierwsza miłość” jest kręcony we Wrocławiu. Jak się Panu podoba to miasto?
K.K.: Myślę, że Wrocław jest jednym z najpiękniejszych polskich miast. Odnajduję w nim podobny klimat jak w Krakowie, moim mieście rodzinnym. Podobna architektura i zabudowa centrum tych dwóch miast powoduje, że we Wrocławiu czuję się w zasadzie jak u siebie w domu. Dodatkowo historia Wrocławia, dawnego Breslau, jego zabytki i pozostałości wojenne sprawiają, że nieustannie mnie fascynuje i pobudza moją wyobraźnię.
P.: A jakie są Pana ulubione miejsca we Wrocławiu, które lubi Pan odwiedzać w wolnym czasie?
K.K.: Naturalnie najbardziej przyciągającym miejscem jest rynek starego miasta ze swoimi pięknymi kamienicami, a w nich urokliwe i klimatyczne knajpki i kawiarnie. Odwiedzam też Ostrów Tumski i Wyspę Słodową, a wieczorem lubię zajrzeć do Teatru Polskiego lub Współczesnego i obejrzeć dobry spektakl.
P.: Jakie są Pana dalsze plany zawodowe?
K.K.: Aktualnie pracuję w Teatrze Stu w Krakowie nad rolą Poety w „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego, później w planach repertuarowych jest kolejne dzieło Wyspiańskiego – „Akropolis”, obydwa w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego. W międzyczasie odwiedzam Wrocław i plan serialu „Pierwsza Miłość” oraz Warszawę, gdzie w kolejnym sezonie w Teatrze Polskim będziemy prezentować jubileuszowy spektakl „Irydion” w reżyserii Andrzeja Seweryna.
Dziękuję za wywiad.
Rozmawiała Pamela Stanisławska-Wieczorek
Krzysztof Kwiatkowski: Spośród wszystkich zabawnych scen i wpadek w trakcie kręcenia „Hotelu 52”, szczególnie zapamiętałem jedną, która zapisała się już na zawsze w żargon „hotelowej” ekipy. Kręciliśmy jedną z ostatnich scen w odcinku, który opowiadał o strzelaninie w hotelu. Do Natalii, która pojawia się w lobby podchodzi Artur, proponując, iż może szybko wezwać ochronę. Tutaj Laura Samojłowicz dosyć zaskakująco odpowiedziała – „ale my przecież nie mamy recepcji...”, zamiast – „nie mamy ochrony”. I od tej pory Hotel 52 funkcjonuje w świadomości pracowników jako hotel bez recepcji.
P.: Stał się Pan osobą medialną, jak Pan sobie radzi z popularnością?
K.K.: Popularność jest dla mnie przede wszystkim sympatycznym dodatkiem do tego, czym się zajmuję. Oczywiście zdarza się, że od czasu do czasu ktoś mnie rozpozna czy poprosi o autograf, ale generalnie wciąż udaje mi się zachować pewnego rodzaju anonimowość, którą niezwykle sobie cenię.
P.: Każdy potrzebuje chwili odpoczynku i każdy ma na to inny sposób. Co Pana najbardziej relaksuje?
K.K.: Jak przystało na „pożeracza” książek, bardzo dużo wolnego czasu poświęcam na czytanie. Lubię również słuchać muzyki oraz, jeżeli jestem w odpowiednim nastroju, gram na pianinie i gitarze akustycznej.
P.: Jaką Pan ostatnio przeczytał książkę i może ją polecić?
K.K.: Polecam książkę Marka Wałkuskiego "Wałkowanie Ameryki". Widać, że autor oprócz głębokiej fascynacji Stanami Zjednoczonymi, posiada również wspaniały dar refleksji i humoru, które umiejętnie przelewa na papier i uwodzi czytelnika. Poza tym każdy rozdział, traktujący o innej stronie Ameryki, jest niezwykle wyczerpujący i poparty solidnymi danymi historycznymi, literackimi i tymi najważniejszymi, pochodzącymi z codziennego życia.
P.: Czy uważa Pan za niemęskie regularne dbanie o ciało i kondycję fizyczną przez mężczyzn?
K.K.: Wręcz przeciwnie. Sądzę, że regularne dbanie o ciało i kondycję jest podstawą dobrego samopoczucia fizycznego i psychicznego. Sprawne, wytrenowane ciało daje pewność siebie i komfort, bez którego trudno funkcjonować we współczesnym świecie. Dynamika naszego życia, obowiązki, zadania wymagają od nas i od naszych organizmów nieustannej gotowości i pracy na najwyższych obrotach. Warto zdać sobie sprawę, że nasze ciało, tak jak każdy instrument, musi działać w pełnej harmonii wszystkich elementów.
P.: Z jakich zabiegów korzystał Pan do tej pory?
K.K.: Jak tylko nadarzy się okazja, lubię odwiedzić saunę, intensywnie pływać na basenie i od czasu do czasu oddać się zbawiennym właściwościom masażu.
P.: A z jakiego zabiegu nigdy by Pan nie skorzystał?
K.K.: Andrzej Stasiuk w którymś z wywiadów powiedział, że „mężczyzna powinien się ścierać, dojrzewać, że właściwością mężczyzny jest śmierć, która jest rezultatem zmagania się ze światem i z samym sobą”. Idąc za tymi słowami, nie jestem zwolennikiem inwazyjnego poprawiania wyglądu przez mężczyzn, stosowania jakichś poważnych zabiegów estetycznych wpływających na ogólny wizerunek. Pochwalam regularną pracę nad sobą i dbanie o siebie, ale w sposób przemyślany i świadomy.
P.: Sport to zdrowie. Zatem czy są jakieś dyscypliny sportu, które uprawia Pan regularnie?
K.K.: Charakter mojej pracy nie pozwala mi na regularne uprawianie sportu. Mimo to, w wolnych chwilach staram się odwiedzać pływalnię, siłownię i mojego trenera personalnego, z którym pracujemy nad doskonaleniem moich pięściarskich umiejętności.

photo/interia.pl
P.: Często obsadzany jest Pan w rolach amantów. Czy w życiu prywatnym cieszy się Pan również dużym powodzeniem u kobiet?
K.K.: Myślę, że ocena tego, czy mam powodzenie u kobiet czy też nie, nie należy do mnie. Należałoby zapytać moich znajomych. Ja w każdym razie nie mam problemów z dogadywaniem się z płcią piękną i przebywaniem w jej towarzystwie.
P.: Pana partnerka nie jest związana z show biznesem, jak Państwo się poznali?
K.K.: Poznaliśmy się w krakowskim Teatrze Stu, tuż po spektaklu „Sonata Belzebuba”, na który Kinga przyszła wraz z grupą swoich znajomych.
P.: Rola dr Natana Wójcika w serialu „Pierwsza miłość” to nowe wyzwanie. Czy przed tą rolą przygotowywał się Pan jakoś do wejścia w skórę lekarza?
K.K.: W serialu „Pierwsza miłość” gram lekarza internistę, który w zasadzie dopiero zdobywa doświadczenie w swoim zawodzie. Pomimo młodego wieku, prowadzi już pacjentów z poważnymi problemami zdrowotnymi. Wobec tego sporo czytałem na temat studiów medycznych, interny jako bardzo pojemnej specjalizacji, która wymaga rozległej wiedzy z wielu dziedzin nauk medycznych. Jednym z uzasadnień tak młodego wieku lekarza, może być to, że w wybranym przez siebie kierunku był bardzo uzdolniony, wobec czego nadzwyczajnie szybko zakończył studia, staż i specjalizację. W taki sposób myślę o Natanie, o jego cechach charakteru i osobowości, i to właśnie próbuję przemycić w jego wizerunku ekranowym.
P.: Serial „Pierwsza miłość” jest kręcony we Wrocławiu. Jak się Panu podoba to miasto?
K.K.: Myślę, że Wrocław jest jednym z najpiękniejszych polskich miast. Odnajduję w nim podobny klimat jak w Krakowie, moim mieście rodzinnym. Podobna architektura i zabudowa centrum tych dwóch miast powoduje, że we Wrocławiu czuję się w zasadzie jak u siebie w domu. Dodatkowo historia Wrocławia, dawnego Breslau, jego zabytki i pozostałości wojenne sprawiają, że nieustannie mnie fascynuje i pobudza moją wyobraźnię.
P.: A jakie są Pana ulubione miejsca we Wrocławiu, które lubi Pan odwiedzać w wolnym czasie?
K.K.: Naturalnie najbardziej przyciągającym miejscem jest rynek starego miasta ze swoimi pięknymi kamienicami, a w nich urokliwe i klimatyczne knajpki i kawiarnie. Odwiedzam też Ostrów Tumski i Wyspę Słodową, a wieczorem lubię zajrzeć do Teatru Polskiego lub Współczesnego i obejrzeć dobry spektakl.
P.: Jakie są Pana dalsze plany zawodowe?
K.K.: Aktualnie pracuję w Teatrze Stu w Krakowie nad rolą Poety w „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego, później w planach repertuarowych jest kolejne dzieło Wyspiańskiego – „Akropolis”, obydwa w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego. W międzyczasie odwiedzam Wrocław i plan serialu „Pierwsza Miłość” oraz Warszawę, gdzie w kolejnym sezonie w Teatrze Polskim będziemy prezentować jubileuszowy spektakl „Irydion” w reżyserii Andrzeja Seweryna.
Dziękuję za wywiad.
Rozmawiała Pamela Stanisławska-Wieczorek
Ilość wyświetleń: 8239
Polecane hotele
Powiązane artykuły